sobota, 29 grudnia 2012

Wnętrzności

Intryguje mnie fakt, że po mimo spędzenia kilkudziesięciu lat w tym mieście; nie znam go. Owszem, wiem gdzie i jak dojechać, jaki wybrać skrót, ale nie mogę z pewnością powiedzieć, że znam to miasto na wylot. Przez te wszystkie lata, jak zaklęty przemierzałem główne jego arterie, rzadko zaglądając w zakamarki lub podnosząc głowę. Wiecznie te same korytarze, rutynowe przemieszczanie się. Suma powierzchni ulic i ciągów komunikacyjnych jaką porusza się przeciętny mieszkaniec miasta, jest nieproporcjonalnie uboższa wobec ogromu nieznanych miejsc, które ów ciągi oplatają.
Zamknięte enklawy, otoczone kamienicami i blokami, to tereny życia intymnego. Integrujące w społeczności, w których jedno spojrzenie wystarczy by rozróżnić swojego od obcego. Dlatego tak nieswojo czasem wbijać się z butami w życie autochtonów. A jednak nic tak bardzo nie pociąga jak wizja wywinięcia miasta  lewą stronę, aby zbadać jego wewnętrzne organy i poznać miasto jakim  jest naprawdę. W całej okazałości, od frontów i krawężników, po oficyny, podwórka, klatki schodowe i sutereny, komórki, strychy. To zadanie jedynie dla prawdziwych Flaneurów, na których czekają wielkie i satysfakcjonujące odkrycia i dreszcz emocji.

piątek, 28 grudnia 2012

Pełną gębą

Każda ludzka społeczność zorganizowana w wioski, czy miasta, posiada instytucję "wiejskiego głupka". Postać ta zarówno tragiczna jak i liryczna spełnia niezwykle ważne zadanie w społeczności, w której żyje. Nadaje koloryt, jest źródłem legend, postacią magiczną, swoistym łącznikiem natury z kulturą, a więc i postacią wzbudzającą podejrzenia i strach. To nimi straszy się dzieci i ich nie rzadko prześladuje. Jednocześnie posiadają oni niezwykła mądrość miejsca w którym żyją i szlachetną niewinność, gdyż wszystko co robią pozbawione jest premedytacji.
Chciałbym tu oddać cześć wszystkim "wiejskim głupkom" - tym niezwykłym postacią, których zwykłe życie jest raczej pełne niezawinionych przykrości, ale które pozwalają nam inaczej odczytywać świat wokół nas.

Tego jegomościa spotkaliśmy w Poświętnym, do którego przyjechaliśmy zwiedzić piękne Sanktuarium Św. Rodziny. Ów Pan nie dość, że z chęcią nas tam odprowadził, to jeszcze zażądał robienia sobie zdjęć.

czwartek, 27 grudnia 2012

Zza krzaka

... człowiek krzak grasuje po ulicach Łodzi przebierając się za świerki, jodły i jałowce... w takim kamuflażu podgląda codzienne rytuały mieszkańców...
- To dzięcioł?
- Nie!
- To wiewiórka?
- Nie! To Człowiek Krzak!!!

niedziela, 23 grudnia 2012

sobota, 15 grudnia 2012

Znikające domy

Znikające domy, znikające dusze, znikające historie...

Bohaterowie drugiego planu

Ponownie zabieram państwa na spacer do nastrojowych, magicznych Tworzyjanek.
Ale w tych pięknych jesiennych kolorach kryją się już nie takie kolorowe historie bohaterów drugiego planu tego zdjęcia, dla których jesień znaczy już co innego...

Patyna

Nie szanujemy chyba teraźniejszości. Cały czas wybiegamy w przyszłość, bądź sięgamy pamięcią wstecz. Lubujemy się w starociach i patynie, zachwyca nas hi - tech. Dryfujemy tak pomiędzy sentymentem a marzeniem. 
Uwielbiam retuszować stare zniszczone fotografie, dodawać im nowego blasku, przywracać do rzeczywistości i eksploatować nowe formy.
Natomiast nowe fotografie natychmiast bym chętnie postarzał, dodał im ciężaru wieku i historii.

Na fotografii znajduje się zakątek Kutna. To wykonane tej jesieni zdjęcie sprawia mi tyle radości głównie przez to, że wygląda jak by było zrobione 40 - 50 lat temu. I mam nadzieję, że nic (prócz mnie wyżej) nie zdradza jego prawdziwego wieku.

Olczakowie

Na fotografii dziadek Olczak i jego wesoła gromadka czyli moje ciotki i wujkowie wzięci przez lupę i prześwietleni...

Minus czyli fotografia uliczna w przyziemnym wydaniu


Choć w powietrzu już na plusie to przy gruncie ciągle minus

Lekcja reportażu

Miał to być fotograficzny samograj. Dużo ludzi, dużo cudzoziemców, dużo przebierańców, mnóstwo fotografów, czyli wymarzone warunki aby wtopić się w tło, wyluzować i dać upust w trakcie fotograficznego polowania. 
Było jednak zgoła inaczej. Było ciężko, czego się zupełnie nie spodziewałem. 
Do Warszawy wyrwałem się po kilku nieprzespanych i przepracowanych nockach i raptem paru godzinach snu. Zacząłem krążyć, po mieście w półprzytomnym widzie.
Wszędzie tłok, tumult i wrzawa. Żadnego miejsca , by odetchnąć. Gorąc, spiekota i duchota, a w końcu burza, ulewa i ostry ból głowy.
Po kilku godzinach przepychania się wśród pijanych, rozwrzeszczanych kibiców miałem serdecznie dosyć całej tej imprezy. Każde wywrzeszczane "Polska, biało - czerwoni" działało na mnie jak płachta na byka, płachta którą wraz z właścicielem miałem ochotę rozszarpać na strzępy. Agresja i niechęć zdominowały mój nastrój i całkowicie odebrały mi chęć do dalszego fotografowania. No i jeszcze ten wynik!
Mimo uchwycenia kilku ciekawych kadrów, byłem swoją postawą i nieprzygotowaniem do zastanych warunków bardzo rozczarowany. Przyjąłem jakże ważną dla mnie lekcję, aby na przyszłość lepiej przewidzieć warunki do reportażu. 

piątek, 14 grudnia 2012

Królewna śnieżka czyli polowanie

Mam wielką potrzebę opisania tej fotografii, bo temu ułamkowi sekundy towarzyszyło wiele nieznanych mi dotąd emocji związanych z fotografowaniem ludzi.

Zdjęcie to zostało wykonane na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie w dniu inauguracji słynnych zawodów piłkarskich, które odbyły się latem w Polsce i na Ukrainie. 

Ta sympatyczna z wyglądu dziewczyna stała się dla mnie tym czym łania dla myśliwego; bezbronną zwierzyną, trofeum z polowania.
Szedłem wypełnioną ludźmi ulicą, a ta dziewczyna zaczęła podchodzić do mnie by wręczyć mi ulotkę. Ona widziała mnie, a Ja Ją. Ona miała w dłoniach ulotki, Ja aparat. Kiedy była trzy kroki ode mnie wyciągnąłem aparat i w ułamku sekundy zwolniłem migawkę. Ona zdążyła tylko zmienić minę. (Popatrzcie, wygląda jakby przyłapano ją na gorącym uczynku). Zupełnie zbiło Ją to z tropu. Nawet nie odezwała się słowem, Ja zaś poszedłem dalej.
Nie sądzę, żeby zrobiło jej się przykro z tego powodu, natomiast Ja poczułem się jakoś dziwnie odczłowieczony. Poczułem jakiś rodzaj bezczelności ze swojej strony. Zastanowiło mnie to, bo było to pierwsze zdjęcie, które wykonałem człowiekowi z takim wyrachowaniem. I było mi o tyle łatwo, że ta dziewczyna była zupełnie bezbronna. Nie mogę powiedzieć czy miałbym tyle odwagi aby "ustrzelić" w taki sposób dajmy na to pijanego kibola. Lecz odnalazłem w sobie w tamtej chwili nieznany mi dotąd instynkt łowczego. Dla fotografa to w sumie bardzo dobra wiadomość, jednak poczułem też z tego powodu jakiś nie do końca nazwany wyrzut sumienia. Przy takim niewinnym zdjęciu!
Co zaś czuje fotoreporter fotografujący cierpienie?  
Dylematy odpowiedzialności i etyki fotografów są zawiłe i nierozstrzygnięte. Ciągną się od samych początków fotografii reporterskiej. Każdy fotograf, który próbuje swoich sił w tej dziedzinie fotografii w pewnym momencie znajdzie się na granicy oddzielającej  zabawę od odpowiedzialności za swoje rzemiosło. Wtedy może okazać się jak fotoreportaż może być tożsamy z myślistwem.

Prawdopodobnie zdjęcie to jest dość błahe, nawet Ja formalnie się nim nie zachwycam, lecz jest niewątpliwie moim najważniejszym dotąd zdjęciem, ze względu na emocje, które jego wykonanie poruszyło we mnie.




czwartek, 13 grudnia 2012

Grecja się chwieje

Obrazek zarejestrowany już podczas europejskich zawodów piłkarskich, które odbyły się tego lata w Polsce, a których nazwy bez zasilenia na konto w Szwajcarii wymieniać nie można.

środa, 12 grudnia 2012

Hiperrealizm z Tworzyjanek

Po tygodniu czarno-białym zaczyna buzować tu złocieniami, żółciami i czerwieniami.
Na fotografii moje tegoroczne odkrycie mikro geograficzne - Tworzyjanki. 
Na trasie Łódź - Skierniewice, nieopodal Brzezin, kryją się to magiczne i tajemnicze willowe letnisko pamiętające jeszcze międzywojenną świetność.  
Kiedy zajechałem tam pewnego poranka zaniemówiłem z wrażenia... ale o tym wspomnę już niebawem w mojej nowej melancholijno turystycznej odsłonie blogowej, która wystartuje już w styczniu!

wtorek, 11 grudnia 2012

Po Euro

KS Wifama! Wspaniała, podgrzewana słońcem murawa wydaje finezyjne źdźbła trawy, które kamuflują całe boisko przed piłkarzami! Wynik bezbramkowy. Ciężko znaleźć piłkę!

niedziela, 9 grudnia 2012

czwartek, 6 grudnia 2012

Uniontex

... bywając w opuszczonych miejscach zawsze w wyobraźni staram się je zaludnić, ludźmi którzy kiedyś byli z owym miejscem związani.

W tej hali przewinęło się dziesiątki tysięcy osób. Nawet papież Jan Paweł II tu zagościł. W latach swojej świetności zakład zatrudniał aż 14000 pracowników. Był jednym z największych w Europie zakładów bawełnianych. Oto zapomniany symbol Łodzi - Uniontex. Jego szkielet jak wyrzut przypomina czym była Łódź jeszcze 20 lat temu. Dla mnie dziś jest też symbolem upadku idei. Tak jak ciężko wypełnić ten szkielet nową treścią, tak ciężko stworzyć miastu nową wiarygodną tożsamość.

środa, 5 grudnia 2012

Upadek kolosa

Kontynuuję czarno-biały tydzień. 
Na zdjęciu zburzony silos z dawnych zakładów Wifamy. Przez pewien czas majestatycznie zdobił  plac rozbiórki i był jedną z niewielu pamiątek pozostałych z industrialnego krajobrazu tej części Widzewa. 
W Łodzi zaczyna powoli brakować takich pomników, symboli niegdyś prężnego, industrialnego miasta. Miasto pozbywając się ich pozbywa się również śladów swojej tożsamości. A miasto bez tożsamości (jakakolwiek by nie była) nie pozwala mieszkańcom na identyfikowanie się z nim. 
Była Łódź czterech kultur, Łódź włókiennicza, Łódź przemysłowa, wreszcie Łódź kulturalna ( przez chwilę). A teraz jaka jest? Łódź przemysłów kreatywnych? Ta idea pomimo swej świetności nie jest w stanie zintegrować wokół siebie większości mieszkańców, którzy potrzebują przede wszystkim dobrych szkół, dobrych dróg i dobrej pracy.
Tożsamość miasta tworzy się oddolnie, samoistnie i nie może być narzucana przez władzę i speców od PR, bo jest po prostu niewiarygodna i nierzeczywista z potrzebami jego mieszkańców.

Ten silos na zdjęciu, został zrównany z ziemią, tak że nawet cegła z niego nie została. Jęli upadł tak mocno wrodzony w tkankę miejską symbol świetności tego miasta, to co stanie się z iluzorycznymi artefaktami sztucznie podnoszonymi do rangi nowych symboli. 
Nie będą potrzebne buldożery, bo wystarczy podmuch wiatru.

niedziela, 2 grudnia 2012

Landszaft niedzielny

Na niedzielne ukojenie proponuję listopadowy, bezśnieżny landszafcik  z okolic Rogowa zza szyby pociągu relacji Warszawa Wschodnia - Łódź Kaliska wykonane w ruchu i z premedytacją.

piątek, 30 listopada 2012

Hity na czasie

Wczorajszy koncert The Saintbox w Łodzi Kaliskiej. W tym projekcie co prawda nie przemawiają do mnie ale i tak było sympatycznie.

czwartek, 29 listopada 2012

Łódź Fabryczna

Po tym peronie biegł Witek Długosz bohater "Przypadku" Kieślowskiego, jednego z moich ulubionych polskich filmów. W zależności od tego czy zdążył pisały się dalsze losy jego życia.
Dziś nie miałby już takich dylematów...

wtorek, 27 listopada 2012

Miś

W Puszczy Kampinowskiej wieszają misie... za uszy!

Kirkut wrocławski

Wrocławski kirkut przy Ślężnej to najpiękniejszy z cmentarzy żydowskich jakie zwiedziłem. Jest o wiele mniejszy od imponującego cmentarza w Łodzi, lecz niewątpliwie pod względem nagromadzenia gatunków sztuki cmentarnej bardziej interesujący i różnorodny. 
Zdjęcie to zrobiłem w 2009 roku w trakcie kilkudniowego pobytu we Wrocławiu u moich wspaniałych przyjaciół. Niestety w owym czasie byłem pozbawiony jakiegokolwiek aparatu fotograficznego dlatego jedyną możliwością obfotografowania tego niezwykłego miejsca był telefon komórkowy. 
Moim zasłużonym Sony Ericksonem (zaopatrzonym w szkło Carl Zeiss) wykonałem cały cykl, aż do wyczerpania baterii. 
Oczywiście konieczna była dość mocna ingerencja programem do edycji zdjęć, ale pod względem głębi ostrości i odwzorowania szczegółów telefon dał radę! Mój nowy-stary smartfon pod względem fotografii natomiast kompletnie zawodzi.

poniedziałek, 26 listopada 2012

Nad morzem


To jest morze! Tak wyglądało 15.02.2010. 
To jeden z najbardziej nieprawdopodobnych widoków jakie widziałem.
Uderzający bezruch i obezwładniająca cisza. Zamiast wody lód po horyzont. Zamiast szumu fal, delikatny szelest kosteczek lodu.

sobota, 24 listopada 2012

Gazownia na Woli


Colosseum na Woli w Warszawie to miejsce niezwykle rozbudzające wyobraźnie! Aż głowa puchnie od pomysłów jak ciekawie można by było zaaranżować tą kapitalną przestrzeń.
Wejście rzecz jasna na nielegalu. Mało portek nie podarłem.

czwartek, 22 listopada 2012

Jubileusz!

Chciałbym obsypać się płatkami róż, bo wytrwałem miesiąc!
Miesiąc konsekwencji i samozaparcia to dla mnie sukces. Ale stawiam sobie również mocne wyzwania, bo kolejny jubileusz postanowiłem świętować za rok. A później zobaczymy co z tego wyjdzie. Rok konsekwencji i samozaparcia to już naprawdę dla mnie solidne wyzwanie. Na razie się nie zniechęciłem!
Jedyne co mnie martwi po tym miesiączku to to, że nie znalazłem czasu na ... fotografowanie! Na razie wrzucam foki ze swoich przepastnych archiwów, które muszę zasilić mocnym zastrzykiem świeżych fotografii. Trzymajcie kciuki!
Przez ten miesiąc zarejestrowałem ponad 1100 wejść! Dzięki za towarzystwo! 

Krzak

... ciało + krajobraz czyli krzak na wydmach

wtorek, 20 listopada 2012

Magazyn bawełny

Drugie z moich zdjęć wybranych do pokonkursowej wystawy Potęga Łodzi 2012.  
Na zdjęciu świetna rewitalizacja starego Scheiblerowskiego magazynu bawełny w kompleksie Księży Młyn w Łodzi na centrum biznesowe Textorial Park.

poniedziałek, 19 listopada 2012

Komu retusz!? Komu?


Jak już wspominałem uwielbiam stare fotografie. Ich retuszowanie jest dla mnie jak mantra. W trakcie "ślęczenia" nad nimi mogę wniknąć głęboko w ich historię, odnajdywać ukryte szczegóły i konteksty.

Na zdjęciu moja prababcia z pradziadkiem na spacerze najprawdopodobniej ulicą Główną w Łodzi (dzisiejsza Aleja Piłsudskiego) na wysokości Widzewskiej Manufaktury. Dziecko po lewej stronie to moja babcia, która udostępniła mi to zdjęcie.
Fotografia pochodzi z lat 30.

Ps. chcesz retusz - daj znać

sobota, 17 listopada 2012

piątek, 16 listopada 2012

czwartek, 15 listopada 2012

Rzut oka na Teresę z tylnego siedzenia Fiata Uno

Kiedy zostawałem kierowcą jedną z motywacji była myśl, że oto będę sobie jeździł po kraju rozglądał się, podziwiał świat zza szyb, zatrzymywał się gdzie tylko zechcę, wysiadał oglądał, fotografował.
Nic bardziej mylnego. Teraz po czterech latach za kółkiem wiem, że nie jest to tak łatwe jak myślałem będąc pasażerem. Trzeba patrzeć na drogę, nie ma się jak zatrzymać, nie ma gdzie zaparkować, śpieszę się, wmawiam sobie - następnym razem, a czasami po prostu nie mam przy sobie aparatu.
Owszem zobaczyłem kilka fajnych miejsc, do których bez auta trudno byłoby mi dotrzeć, ale ominąłem też setki innych, w których chciałbym zatrzymać się choć na chwilę (chwilę na wyciągnięcie aparatu i zrobienie zdjęcia). Widziałem te setki krajobrazów, zabudowań, ludzi i inne osobliwości w niezwykle wymarzonych warunkach fotograficzno pogodowych. Niestety mogłem zluzować migawkę tylko w mojej głowie, ustrzelić obiekt okiem i zostawić w pamięci, bez możliwości wywołania. 
Jeżdżąc za kółkiem nie oglądam, nie napawam się widokami, nerwowo zerkam i staram się choć w głowie kolekcjonować tych kilka kapitalnych klatek.

Ale jako pasażer można upolować naprawdę fajny kadr.
Jak ten z tylnego siedzenia Fiata Uno. 

Ps. zdjęcie to jest częścią kilku kadrów, z których jeden znalazł się na pokonkursowej wystawie Potęga Łodzi 2012 trwającej właśnie w Łódzkim Towarzystwie Fotograficznym.

środa, 14 listopada 2012

Z głową w chmurach

Jedyną rzeczą za jaką tęsknię z poprzedniego mieszkania to kapitalny widok na Łódź. Od Chojen, przez EC II, Katedrę, Red Tower, Św. Teresę na M1 widnokrąg kończąc. 
Zwłaszcza pod koniec lata i zimą niebo często płonęło, a chmury tworzyły nieprawdopodobne spektakle. Kiedy kładłem się na łóżku widziałem tylko niczym nie zasłonięte obłoki i sklepienie niebieskie.
Dodatkowo te samoloty przelatujące tuż nad głowa.

wtorek, 13 listopada 2012

Cztery rowery

Z wojaży warszawskich powracamy na stare łódzkie śmieci. A tutaj w zakamarkach ulic i oficyn pojawiają się sceny jak z neorealizmu włoskiego. Brudne podwórka, bieda, obdrapane ściany i dyktatura betonu.     Do tego ponura pogoda i przejmująca wilgoć. Brrrr...

I jedynym dowodem, na to ze mieszkają tam ludzie są... 
... błyszczące rowery!

sobota, 10 listopada 2012

Warsaw by night

Uwielbiam fotografować w Warszawie. To miasto jak żadne inne inspiruje mnie do tego.
Setki kontrastów, tysiące punktów widzenia. Niezwykłe kadry i nieoczekiwane ujęcia. Hi - end i slums, historia i przyszłość. Postindustrialne zakamarki i melancholijne panoramy.  Plus anonimowy tłum tej pulsującej metropolii, wśród którego biegając z aparatem czuje się niedostrzegalny. Idealne warunki dla mnie.

piątek, 9 listopada 2012